Sobotni mecz pomiędzy KKS 1925 a LZS Doruchów można podsumować stwierdzeniem:
wojna nerwów.
Obie drużyny bardzo ambicjonalnie podeszły do meczu, tak ważnego dla każdej z nich. Gospodarze chcieli zrewanżować się za porażkę na wyjeździe, natomiast kakaesiacy mieli zamiar zdobyć kolejne punkty w tabeli.
Niewielka miejscowość przywitała zawodników deszczem i niską temperaturą, za to podczas rozgrzewki mieliśmy okazję pokrzepić się odrobiną związków mineralnych tak potrzebnych dla młodego organizmu ;)
Piłkarze przyzwyczajeni do męskiego sędziowania zostali zaskoczeni, gdy z szatni w stronę boiska szła Pani Sędzia, która sprawnie poprowadziła mecz.
Niestety po kilku minutach napastnik gospodarzy sprytnie ominął obronę KKS-u i zdobył pierwszego gola w tym spotkaniu. To tylko bardziej zmotywowało gości, którzy pod koniec pierwszej połowy zdobyli bramkę i wyrównali stan.
Druga połowa meczu rozpoczęła się w strugach deszczu. Oba zespoły zafundowały nielicznej widowni festiwal goli, nieczystych zagrań, żółtych kartek i akrobacji na śliskiej murawie. Nawet zdarzył się faul po którym sędzia podyktował karnego, umiejętnie wykorzystanego przez napastnika KKS-u.
W takiej właśnie nerwowej atmosferze przebiegał cały mecz. No cóż, krew - nie woda i hormony buzują. Nie ma się co dziwić, wszak piłka nożna to sport kontaktowy i może budzić przez to skrajne emocje. Sport powinien kształtować charakter, a dojrzały zawodnik potrafi nad sobą panować. Spotkanie zakończyło się wynikiem 5-4 dla KKS 1925.